Sunday, April 29, 2007

Plany - Projekt GUZIK


Pojekt guzik to nic innego jak wyhaftowany kawalek materialu naciagniety na dosc duzy guzik. Ot chocby cos takiego:
Zeby jednak ten projekt zrealizowac nalezy najpierw nauczyc sie chocby podstawowych sciegow hafciarskich, co juz powoli realizujemy, oraz sciegow haftu wstazeczkowego. Tu chwilke sie bedzie trzeba zatrzymac. Nie jest to trudna sztuka, niemniej trzeba sie do tego bardzo przykladac, bo wstazeczki lubia sie zwijac, marszczyc, platac, bardziej niz zwykla mulina. Nie sadze jednak, zeby ktoras z nas miala duze problemy.

Rzeczy do realizacji projektu GUZIK potrzebne:
1. Guziki - dosc duze najlepiej specjalne gotowe do powlekania. Wydaje mi sie, ze mozna kupic takie w pasmanteriach w Polsce, ale moge sie mylic. Tu sie nie rozgladalam wiec nie wiem.
Prosze wiec, jesli ktos bedzie w Polsce, zeby zajrzal i ewentualnie zakupil. W razie problemow z nabyciem guzikow specjalnych, jakos sobie poradzimy z guzikami normalnymi. Jeden tylko problem mam, nie bardzo mam pomysl na przypiecie samej broszki. podejrzewam, ze mozna i takie cos kupic w pasmanteriii.
2. Wstazeczki - do tego projektu fajnie byloby miec jak najciensze najlepiej 3mm. Aha, co to za wstazeczki? Otoz najlepsze sa wstazeczki jedwabne, sa bardzo mocne a za razem bardzo miekkie i latwo daja sie manipulowac. Wstazeki szyfonowe tez sie nadaja.
Ale, ale, zanim projekt GUZIK sie bedzie realizowal, nalezy sie nauczyc realizacji. patrz wyzej.
Do tego najlepiej bylo by miec wstazeczki troche grubsze, 5 i 7 mm.
Niestety, tu wstazki sa bardzo drogie okolo eura za metr. Do zrobienia chocby prostej rozyczki, potrzeba okolo 30cm. A wiec znowu, kalania nam sie pasmanteria krajowa i moja prosba o zakup wyzej wymienionego towaru. kolory raczej kwiatowe, ale jesli sama biala bedzie duzo tansza to nie zawaham sie podjecia wyzwania i zorganizuje warsztat farbowania. I tu znowu klania nam sie nastepny projekt, malowania i farbowania jedwabiu, ale o tym pozniej.
3. koraliki, tu raczej nie bedzie problemow ze zdobyciem. Osobiscie posiadam dosc spora kolekcje.
4. Material do obciagniecia guzikow - Monika ma wtyki, wiec zalatwi scinki materialow obiciowych. One sie swietnie do tego celu nadaja, sa sztywne, ale grubo tkane, wiec nie ma problemow z przeciagnieciem wstazeczki i maja dosc stonowane wzory.

Wstep i legenda

Ze wzgledu na to, ze jestesmy juz popularne, patrz tu, oraz ze zglosilam nasza druzyne robotkowa do udzialu w Cork Multicultural Open Door Festival, oraz, bo mnie bardzo Gabi prosila a reszta sie dolaczyla do prosby. Robie liste dalekosieznych planow.

Niektore pomysly sa ze soba powiazane, ale to przy rozwinieciach uporzadkuje. Na razie chaotycznie wpisuje co mi w glowie siedzi. Prosze was moi drodzy czytelnicy, zostawcie komentarz, czy to z pomyslem, czy to z prosta pochwala :)

1. szydelkowy kocyk z kwadracikow
2. wycinanki
3. papier czerpany juz byl, ale to fajne zajecia, wiec moznaby powtorzyc.
4. szalony patchwork
5. malowanie jedwabiu
6. okazjonalne kartki
7. masa cukrowa
8. filc
9. farbowanie tkanin naturalnymi barwnikami
10. ceramika
11. malowanie na szkle i porcelanie
12. bizuteria z koralikow
13. druty
14. masa solna
15. drewniany wisiorek
16. odlewy gipsowe
17. witraz
etc...

serdecznie pozdrawiam

warsztat osmy

Stanowczo nam swiat nie sprzyja, jesli chodzi o steple. Tak jakos wypadlo, ze w naszej bazie akurat odbywalo sie jakies zebranie. Nic to, na raz nastepny to przekladamy.
Dziewczyny bardzo sie chyba ucieszyly z tych niedogodnosci, bo raz dwa powyciagaly szydelka. A udzial wziely: Ja, Ela, Gabi, Monika, Marcelina, Ania, oraz dwie nowe zawodniczki, ktorych imion jak zwykle nie pamietam, wraz z potomkami. Na poczatku zasiadlysmy w "poczekalni", bo jak juz wspomnialam wczesniej, w sali glownej odbywalo sie zebranie.





Oczywiscie, zapomnialam wziac aparatu, wiec Marcelina musiala leciec po swoj, ktory nam troszke szfankowal, dlatego relacja dzisiaj bardzo skromna. Udalo sie jednak uwiecznic nowe dzielo Gabi. I co wy wszyscy na to? Autorka sewetki, zarzeka sie, ze moze z dwa razy na szydelku wczesniej robila. Wyniki swiadcza o talencie obojga: uczennicy i nauczycielki :)


W tarkcie naszego posiedzenia w "poczekalni" przedyskutowalysmy troszke, co tak naprawde nasze warsztaty czeka. Otoz, zglosilam nas do udzialu w Multicultural Open Day Festival, ktory to odbedzie sie w pazdzierniku. Czasu niby duzo, ale... Bedzie to swietna okazja do pokazania sie.
Monika wspomniala tez, ze Peg, kierowniczka w Cobh Sirus Art centre, bedzie organizowac wystawe zwiazana z tekstyliami. Nie wiem co dokladnie, sprawe monitoruje Monika.
Wyklarowalo sie tez troszke pomyslow, propozycji. Na razie moje plany zwiazane z warsztatami podpisuje w wolnej chwili w poscie nizej. Z gory rzepraszam za chaos, ale moj czas jest dosc mocno ograniczony, zarowno praca, jak i proba wychowania nieletniego mojego potomka.

A w dalszej czesci naszych warsztatow, wiele sie nie wydarzylo. Oprocz zmiany miejsca nadal kontynuowalysmy szydelkowanie, jak i pogaduchy.











Warsztat, moze nie byl za owocny pod wzgledem pracy, ale za to wyklarowaly nam sie jakies plano-pomysly. Mam nadzieje, ze nastepny warsztat odbedzie sie juz wedlug planu, bo to bedzie juz trzecie podejscie do steplowania, a jak wiecie do trzech razy sztuka.
pozdrowienia

Friday, April 27, 2007

Plany - Projekt STEMPEL

Na pierwszy ogien, bo w trakcie produkcji, ida stemple z linoleum. Samo ich wykonanie, a i uzycie w odpowiednio atrakcyjny sposob. W trakcie naszej dzisiejszej dysputy wykleilo sie pare pomyslow.
Pomysl pierwszy to lniane torby ze stempelkiem. Chcialabym, zeby kazdy do swojego stempla wymyslil sobie kroj torby, bo wcale a wcale nie musi to byc torba na zakupy. Do tego doszyjemy male piterki, z tymze stemplem do kompletu, moze... Potem wyburzyl nam sie w glowach pomysl z podkoszulkami ze stemplami, co uwazam za super pomysl, bo osobiscie przepadam za spersonalizowanymi ciuchami. A i o metkach ze stempelkiem mowa byla.

I tu UWAGA konkurs. Zeby metke miec, nalezy miec i nazwe. Moja, najprostsza chyba, propozycja jest „warsztat”. Bo, jak to mowi stare porzekadlo, w prostocie – piekno. Niemniej czekam na inne propozycje.

Rzeczy do realizacji projektu STEMPEL potrzebne:
1. stemple – wykonaniem tych, zajmiemy sie na zajeciach, wszelkie materialy juz mamy.
2. len, badz inny material na ktorym to stemple odbijac bedziemy. Marcelina zaofiarowala sie przywiezdz troche lnu z Polski, ale przydaloby sie miec i inna opcje. Czekam na propozycje.
3. podkoszulki – mozna kupic czy to w Penny's'sie, czy jak sugerowala Gabi na Allegro. I tu zaleznie od tego, czy chcemy koszulki sprzedawac, czy miec dla siebie, albo zakupimy z puli rekawiczki, albo kazdy sobie. Do przedyskutowania.
4. metki – w zasadzie to tylko tasma krawiecka jest nam do tego potrzebna i produkujemy.
5. farbki do tkanin i inne barwniki oraz utrwalacze –zakup z puli rekawiczki.
To chyba na tyle, czekam na dalsze sugestie i prosze sie nie krepowac, opcja „komentarz” na pewno dziala, a ja chetnie wezme pod uwage wszystkie nowe pomysly.

Tuesday, April 24, 2007

warsztat siodmy

Ze wzgledu slabej organizacjii, warsztat siodmy odbyl sie u Marceliny.
Udzial wziely:
Jak zwykle ja, Marcelina, innego wyjscia nie miala, Monika, Gabi i nowy nabytek Ania.
Oprocz tego przewinely sie jeszcze dwie panny jedna z dzieckiem, ojcowie dzieci, pani babcia i suczka Gaja. No i oczywiscie nie moge zapomniec o naszej najmlodszej mamie - Katarzynie.
Oprocz szydelkowania, zajelysmy sie gadulstwem przedewszystkim, oraz podziwainiem nowego domownika - Antonii, slicznej malusiej coreczki Kasi. Raz jeszcze gratulacje. A oto i one:

Marcelina nie bardzo mogla sie zajac robotkowaniem, bo do roboty miala co innego.


Za to cala reszta z zapaem wziela sie do szydelkowania.
niestety nie bylo mozliwosci zrealizowac naszych planow na wykonanie wlasnorecznych stepli, dlatego tez przekladamy to na warsztat nastepny.
No i jak widac szydelko swietnie sie sprawdza w kazdej sytuacji.
Ta pania z tylu juz znacie, z przodu zas nasz nowy nabytek Ania. Okazalo sie, ze z dosc duzym szydelkowym, jak i maciezynskim doswiadczeniem.

A ja sie oczywiscie namietnie odchudzam, tak dlugo jak dlugo mi ciastek przed nosem nie postawia. Ach... Chcialoby sie byc przepiekna, ale nie za cene ciastkowych wyrzeczen.
A oto to co udalo nam sie na tym spotkaniu pozytecznego zrobic:

Jak widac, kazda robotka jest unikalna, nawet ten sam wzor w roznych rekach da nam inny efekt.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na nastepny warsztat.

Pisza o nas

W ostatnim wydaniu Gazety Polskiej, jako UWGA! Temat tygodnia, ukazal sie artykul o nas dziewczyny. Troche moze, jak to zwykle bywa, dziennikarska fantazja poniosla szanowna Pania Redaktor, ale nie ma na co narzekac. Bardzo dziekuje za ladna o nas wzmianke.

No i teraz moje drogie, zeby nie zawiezc naszych nowych fanow (no bo to przeciez ogolnokrajowa gazeta jest i na cala irlandie stalysmy sie popularne!) nalezy ciezej i ciezej pracowac. :)


Ponizej zamieszczam tekst artykulu, oraz oczywiscie fotografie.

Guzik z Pętelką!

Czyli co robią dziewczyny piątkowe wieczory.
Jest takie miejsce, nieduża salka gdzie, co tydzień maja miejsce magiczne spotkania. Frekwencja bywa różna, ale zazwyczaj jest to pięć kobitek pod przewodnictwem Ewy (Rybki). Siedzą, plotkują, śmieją się, odpoczywają, produktywnie zabijają nudę.
Dziergają, mieszają, szydełkują, tną, zszywają, plączą, kroją….
Inicjatorką jest Ewa zwana Rybką. Uzależnienie od rękodzieła zostało jej wpojone za wczesnego młodu. Babcia urządzając zawody w haftach krzyżykowych chyba nie miała pojęcia jak poważne będą tego konsekwencje w przyszłości dla uczestników.
Każdy ma jakieś hobby, jeśli zbierze się kilka osób o podobnych zainteresowaniach robi się z tego zwielokrotniona przyjemność. I tak stało się w tym przypadku. Rybka, początkowo była pewna, co do dwóch chętnych na przeróżne formy zabawy manualnej, począwszy od papieru czerpanego skończywszy na patchworkach. I jak już znalazły się dwie chętne, zaczęły szukać dziewczyny bratnich dusz na MyCork Forum. Okazało się, że z „babskich spotkań” udało się wyłowić kolejne fanki piątkowych wieczorków w siedzibie NASC przy Mary St 35.
I tak spotykają się już kolejny raz dziewczyny, które muszą odetchną na chwile od dzieci, mężów, pracy, domu…, które po prostu chcą porobić coś ciekawego, konstruktywnego w milej atmosferze. Przez dwie godzinki, w piątek mogą sobie ‘odbić’ cały tydzień pracy, stresu i zrobić coś niecodziennego.
Były już hafty krzyżykowe, był papier czerpany, były ozdoby wielkanocne, było szydełkowanie, które jest poniekąd wprowadzeniem do stworzenia kocyków.
Wykopaliną pomysłów jest Rybka w we własnej osobie. Oczywiście podpiera się tonami literatury i informacjami z sieci, jednak sama dzielnie instruuje, tłumaczy, naucza, koryguje.
Cierpiąc na ciągły niedosyt, przodowniczka pracy, pragnie zebrać większą grupę, około 20 osób, które względnie regularnie przychodziłyby odpocząć w atmosferze twórczych warsztatów. Informacje o każdych kolejnych ‘zajęciach’ są, zatem zamieszczane na Forum MyCork a teraz w ruch poszły polsko-angielskie plakaty informacyjne (stworzone przez nikogo innego jak przez ‘szefową’ Rękodzieła). Bowiem Rybka, najchętniej widziałaby w swoich szeregach przedstawicieli wszystkich możliwych do napotkania nacji. I gotowa jest prowadzić zajęcia w języku angielskich.
Biorąc pod uwagę, że cala rodzina i znajomi są już zatrudnieni w roli dromaderów dowożących szydełka, druty, wełny, nitki i inne magiczne półprodukty, dla nikogo nie zabraknie. Nie jest bez znaczenia, że Warsztaty Rękodzieła są bezpłatne. Sala jest udostępniana w ramach działań pro-emigranckich, a produkty nie należą ani do luksusowych ani do unikalnych i każdy może je bez problemu zakupić w Cork. W każdej notce o kolejnym spotkaniu, jest wzmianka o tym, co będzie ‘produkowane’ i jakie materiały są potrzebne. Nie pozostaje nic innego jak zaprosić, w ten czy którykolwiek kolejny piątek do NASC, na godzinę 19.00. A jeśli ktoś bardziej Ciekawy zawsze można telefonicznie przepytać Rybkę 087 6979313, z pewnością udzieli wyczerpujących odpowiedzi w zakresie Rękodzieła .



Tuesday, April 17, 2007

25 lat Irlandzkiego Zwiazku Wielbicieli Patchwork'a

Od 14 marca do 18 kwietnia w Publicznym Muzeum Cork w Parku Fitzgerald'a odbywa sie wystawa z okazji 25-cio lecia Irish Patchwork Society.
Ja, Marcelina i niasi potomkowie wybralysmy sie ogladac wystawe, a ze pogoda dopisala, postanowilysmy najpierw posiedziec troche w samym parku. Filipek spokojnie spal, a moj niepokorny Janek niespokojnie buszowal po placu zabaw. I tu nagle z zaskoczenia Marcelina wyciaga szydelko! Prosze panstwa, mamy nastepna zarazona.
Po jakis dwoch godzinach, zebralysmy sie na ogledziny.
A oto zdjecia niektorych eksponatow.


Jak dla mnie, cala wystawa byla rewelacyjna. Wszystkie eksponaty przepiekne, poczawszy od prostych w wykonaniu, ale za to kolorytycznie dobranych wrecz wybitnie, po troszke szalenczych wynalazkow patchwork'owych, po wymagajace ciezkiej i zmudnej pracy dziela.

Monday, April 16, 2007

warsztat szosty

No niestety moi drodzy, spada nam frekfencja. Czas sie wziac porzadnie za reklame. Na zajecia nie dotarly: Monika - pracowala biedulka, wiec jej wybaczamy, Ela, tez w pracy i tez wybaczamy i Kasia, szczesliwa juz mama. Serdeczne pozdrowienia dla was obu i czekamy na wiesci, ile wazy, jak ma na imie, po kim ma oczy... ach, bedzie o czym poplotkowac.
Zwarte i gotowe najwytrwalsze uczestniczki zajec, wzielysmy sie do pracy. Ja, Gabi i Marcelina na poczatek, jak zwykle, zabralysmy sie za katowanie nowego sciegu hafciarskiego. Tym razem, nieco trudniejszy niz poprzednie scieg kretonski. Jak sama nazwa wskazuje, wywodzi sie on z Krety i znany tam jest od wiekow.
Niestety i tym razem zabraklo fotografa, wiec szybkiego kursu dzisiaj nie ma, a i zdjec nie jest zbyt duzo. Trudno, trzeba bedzie zaprzac wyobraznie w wodze fantazjii.
Pracujemy, pracujemy, a tak powinien wygladac gotowy scieg kretonski wraz z wariacjami.
No i dalej, przechodzimy do nastepnego etapu, a mianowicie szydelkujemy.
Zaczynamy od kwadratowych elementow, ktore na koncu zszyjemy tworzac kocyk. Chcialybysmy go podarowac na przyszloroczna aukcje wielkiej Orkiestry Swiatecznej Pomocy. Dzieki bogu mamy jeszcze sporo czasu na realizacje tego projektu.

Poki co dobrze nam idzie, szczegolnie czytanie ze schematow dziewczyny dosc szybko pojely.

A tu juz prawie na ukonczeniu, elementy naszej ukladanki.

Gabi zarazona na maxa

Nasza droga kolezanka Gabi, robotkowaniem sie zarazila. Choroba tworcza sie rozwinela juz dosc mocno. Oto, moi drodzy, przedstawiam dziela domowe Gabi. Pozdrowienia i moje szczere gratulacje.

warsztat piaty

W zasadzie, to na temat piatego warsztat mam niewiele do powiedzenia. Jak dobrze wszyscy wiedza, wcale mnie na nim nie bylo. Wiem tyle, ze dziewczyny dalej meczyly wielkanocne ozdoby. Prosze wiec sobie na nie popatrzec:


Wednesday, April 11, 2007

wcale sie nie byczylam

Moja przerwa w warsztatach wcale nie uplywala w nastroju sielanki. Caly czas myslalam o was, moich wiernych czytelnikach, jak tu nie dac wam spokoju i zasypac dalsza porcja robotkowego szalu.
Wyspy kanaryjskie, oprocz wspanialej pogody - 23 stopnie, wietrznie i bezchmurnie. Dwa razy padalo, raz 3 drugi raz, 5 minut, posiadaja nieodkryty potencjal rekodzielniczy. Fuerteventura to chyba najspokojniejsza z wysp, sielankowosc wsi, wulkaniczny krajobraz i wiecej owiec niz ludzi nadaja jej specyficznego klimatu. W trakcie przejazdzki samochodowej, bo inaczej nie da sie nazwac wyprawy niespelna dwugodzinnej, bo tyle czasu wystarczy na przejechanie wyspy wzdluz, natknelysmy sie na miejscowosc zwana Betancuria. Dawna to stolica Fuerteventury zalozona w 1405 przez normanskiego konkwistadora Jean'a de Bethencourt, stad nazwa. Slynie z wyrobu glinianych naczyn, specyficznego haftu oraz wyrobu ludowych strojow. W Casa Santa Maria, malutkiej willi polozonej w centrum miasteczka, mozna przyjzec sie jak rzeczone ludowe dobra sie wyrabia.


Tuesday, April 10, 2007

warsztat czwarty

Mialo byc co innego, ale ze wzgledu na chec udzialu w Eastern European Open Day, w panice przygotowywalysmy pisanki i baranki. A, ze pogoda nie byla sprzyjajaca a i niektore z nas jakas depresje mialy, warsztat przebiegal w nudnawej atmosferze, choc moze to tylko moje subiektywne spostrzezenie.
Udzial wziely:
ja, Monika, Marcelina i Ewa zmuszona do przyjscia przez fotografa Tomka (KFA).
Kasia miala gosci, Gabi jak sama powiedziala, umarla. Nowosci braklo.

No to do dziela, na poczatek, baranki z masy solnej
przepis:
200g mąki
200g soli
2 łyżki kleju do tapet
szklanka wody



Do zrobienia baraniego futra, Monika uzyla wyciskarki do czosnku.





No dobrze, czas na pisanki. Coniektorym sie skrobac nie chcialo i po najmniejszej lini oporu idac, pomalowaly jaja plakatowka.



A tu prawie gotowy baranek Moniki. Teraz nalezy tylko go upiec i pomalowac lakierem (moze byc bezbarwny do paznokci), zeby sie pieknie baran blyszczal i gotowe.

Po zakonczeniu zabawy z masa solna, nadszedl czas na pisanki, malowane, skrobane i w szydelkowych koszulkach.







No i to koniec naszych zmagan z ozdobami swiatecznymi. W przyszlym tygodniu dalsza czesc wielkanocnych przygotowan, niestety bez mojego udzialu, JADE NA WAKACJE :)
Wszystkim starajacym sie opanowac sztuke przedswiatecznego szalu pisankowego, zycze sukcesow i powodzenia.